Kłopotliwy prezent…

Kłopotliwy prezent...

Za trzy dni jest w końcu długo wyczekiwana impreza urodzinowa mojej mamy. Postanowiłam jako prezent, między innymi, upiec jej piękny tort urodzinowy, zwłaszcza że to okrągłe 65 urodziny. Musi być okazały i kilkupoziomowy, bo szykuje się impreza na 45 osób. Razem z rodzeństwem wyprawiamy mamie urodziny w knajpie, nie chcemy, żeby ten dzień spędziła w kuchni na gotowaniu a potem obsługiwaniu gości.
Jest najcudowniejszą mamą na świecie i zasługuje na to żeby tym razem to ją ktoś obsłużył.

Przepis na tort

Przepis na tort znalazłam kilka dni temu w internecie, troch go zmodyfikowałam opierając się na mamy przepisach. Będą to 3 poziomy, dolny przekładany kremem czekoladowym, środkowy – truskawkowym a ten na samej górze – waniliowym. Mama uwielbia bitą śmietanę, tą naturalną, będzie ona podstawą każdego poziomu, jak i wykończy mi pięknie tort.

W związku z tak ambitnymi planami udałam się dzisiaj na zakupy. W koszu znalazły się składniki na tony biszkoptu – musi się tym razem udać, kilka półlitrowych opakowań śmietany 36 %, 30 jaj, truskawki, maliny, kakao i czekolada. Co dziwne najtrudniej było mi dostać prawdziwą laskę wanilii, kilka sklepów za nią przemierzyłam.

Wzloty i upadki

Wieczorem zabrałam się do pieczenia. Pierwszy biszkopt był idealny, przez 15 minut, jak rósł, potem opadł i już się nie podniósł. Do kosza.

Ale co tam, pierwsze koty za płoty, zabrałam się za kolejny – przypaliłam, więc także nie nadawał się na mamy tort. Mówią, że biszkopt nie lubi przeciągów, mój na bank ich nie lubi – trzeci wypiek też do kosza. Po czwarty nieudanym poszłam załamana spać. Kolejnego dnia podjęłam jeszcze kilka prób, oj nie mam ja raczej ręki do pieczenia. I tak w przeddzień imprezy biegałam spanikowana od cukierni do cukierni błagając o ratunek. Ale zrobienie takiego cudnego tortu urodzinowego w dobę graniczyło z cudem. Kiedy zrezygnowana i wściekła wracałam do domu spotkałam na schodach sąsiadkę, staruszeczkę. Opowiedziałam jej mój problem, a ona mówi do mnie, że najlepiej wychodzą jej właśnie biszkopty. Poszłyśmy do mnie do domu i Pani Jadzia upiekła mi wszystkie trzy krążki. Pomogła mi też z kremami i ozdobą.Mamie i gościom tort bardzo się podobał i smakował.